Nie jest moim zamiarem bronić katów i piętnować pokrzywdzonych. Chcę jednak zwrócić uwagę na pewne zjawisko, które moim zdaniem psuje praktykę stosowania prawa.
Przyjęło się, że postępowanie rozwodowe, w szczególności z orzekaniem o winie, stanowi wieloletnią gehennę. Z pozycji męża może być jednak znacznie gorzej.
Przyjmowana przez rozwodzące się żony taktyka procesowa, wymaga często stworzenia odpowiedniego tła. A wykreowanie legendy pokrzywdzonej, poniżanej przez męża kobiety będzie znacznie łatwiejsze, jeśli mąż zostanie postawiony w stan oskarżenia w sprawie o znęcanie się fizyczne lub psychiczne.
W praktyce, jeśli żona decyduje się na rozwód, prawnik prowadzący sprawę zasugeruje zainicjowanie postępowania karnego przeciwko mężowi. Prawidłowość, która polega na jednoczesnym rozpoczynaniu dwóch postępowań – karnego i cywilnego, jest coraz częściej zauważana przez sędziów wydziałów karnych. Tak… bo sprawy tego typu kończą się często wniesieniem aktu oskarżenia.
Warto więc wiedzieć jak rozpoznać fałszywe oskarżenie. Kluczowym dla zaistnienia przestępstwa z art. 207 § 1 k.k. jest, aby ofiara była osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy. Rozbija się tutaj o istnienie przewagi, która powoduje, że ofiara, choć chce uciec z toksycznego związku, nie może tego zrobić, ponieważ jest uzależniona od sprawcy. I nie chodzi tu tylko o uzależnienie finansowe.
W praktyce obrona przed fałszywym zarzutem wcale nie należy do łatwych, bo wciągnięta w konflikt rozwodowy rodzina żony zezna nawet to, czego nie było.
Brak istnienia przewagi, o której wyżej, wynika z detali, które z pewnością wyłuska sprawny obrońca. Jeśli w toku przewodu sądowego okaże się, że ona również krzyczała na niego, to ona decydowała, jakiego koloru kafelki będą w łazience, podczas spotkań ze znajomymi również ona decydowała, czy właśnie wychodzą, a na dodatek zarabiała więcej, to nie możemy raczej mówić o przestępstwie.
Nie każdy konflikt małżeński powinien podlegać wartościowaniu prawno karnemu.
Pamiętajcie, że do etapu postępowania sądowego docierają sprawy, które przeszły już prokuratorskie sito. A mimo to, znaczna część spraw o znęcanie, w których brałem udział, kończyła się uniewinnieniem. Być może zawiodło zatem prokuratorskie wyczucie.
Z pewnością jednak gra postępowaniem karnym, jako elementem strategii rozwodowej, nie może być aprobowana. Bo przecież, gdy oskarżenia nie będą fałszywe, to sędziowie nauczeni praktyką mogą nie zainterweniować wówczas, gdy stan sprawy tego wymaga.