Mobbing – zgodnie z art 93 (4) kp oznacza działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegająca na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników.

Mobbing w teorii

W praktyce warszawskich sądów, na skutek błędnego tłumaczenia pewnego materiału szkoleniowego autorstwa szwedzkiego psychologa, powstało przekonanie, że żebyśmy mieli do czynienia z mobbingiem w miejscu pracy, musimy być poddawani terrorowi psychicznemu z częstotliwością przynajmniej raz w tygodniu, przez okres przynajmniej pół roku.

Sprawcą mobbingu może być przełożony, współpracownicy a nawet podwładni. Jeżeli na skutek mobbingu rozwiążemy stosunek pracy, możemy dochodzić odszkodowania, w wysokości co najmniej minimalnego wynagrodzenia za pracę. Warunkiem jest podanie mobbingu jako przyczyny rozstania.

Jeżeli mobbing spowodował u nas rozstrój zdrowia, mamy prawo do zadośćuczynienia.

Mobbing w praktyce

Tyle teorii. Teraz trochę praktyki. I tutaj zła wiadomość, mobbing jest bardzo trudny do udowodnienia. Po sądach pracy krąży podobno dowcip , że mobbing jest na oddalenie, chyba, że jest na uwzględnienie. To pracownik ma udowodnić, że był regularnie i w sposób uporczywy poniżany, ośmieszany i zastraszany, w celu eliminacji z grupy współpracowników. Jego słowo przeciwko słowu mobberów oraz innych osób bojących się o pracę…

Im jesteśmy silniejsi, tym większe piętno odciśnie na nas mobbing. Tłumaczymy sobie, że to nic takiego, że może nam się wydaje, ale powoli na myśl o wyjściu do pracy zaczyna nam się robić niedobrze. Bliscy zauważają, iż stajemy się jacyś tacy drażliwi i nie do życia. W dalszej konsekwencji niższa ocena pracy może mieć jakieś uzasadnienie, bo nerwy prowadzą do błędów oraz odsunięcia się od nas ludzi nawet nam życzliwych. W końcu trafiamy do gabinetu psychiatry i rozpoczyna się okres długotrwałego zwolnienia z powodu depresji, zaburzeń adaptacyjnych, wrzodów czy nadciśnienia.

Co robić?

Co robić w takiej sytuacji? Przede wszystkim nie wracać do miejsca w którym przebywanie kosztowało nas tyle zdrowia. Pracodawcy mimo, że wiedzą, iż nasze szanse w sądzie pracy są raczej niewielkie, skłonni są unikać procesu, co otwiera nam pewne pole do negocjacji godziwych warunków rozstania.

Co liczy się w sądzie?

Panie mecenasie, mamy niezbyte dowody! Tak zaczynało się niejedno moje spotkanie z klientami. Nadzieja na pognębienie strony przeciwnej, która nas skrzywdziła, a mnie często pozostaje wyjaśnić pewne, dla mnie oczywiste, kwestie.

Tak, w sądzie liczą się dowody. Ale te dowody muszą być w tej konkretnej sprawie z którą idziemy do sądu, a nie ogólnie, że druga strona jest niedobra i często kłamie. Dowodu z charakteru co do zasady (ulubiony wtręt prawników) się nie przeprowadza. Tego, że strona przeciwna innych oszukała, również nie.

Dowody a mobbing

Dowód na to, że coś nastąpiło, np. rozstrój zdrowia, nie załatwia nam jeszcze kwestii związku przyczynowo skutkowego między tym, co się przydarzyło a odpowiedzialnością naszej strony przeciwnej. Dlatego nasz lekarz psychiatra mówiący nam, że mamy depresję z powodu mobbingu to jeszcze nie dowód na to, że mobbing był.

I na końcu moje ulubione – niestety nie mamy na nic dowodu, bo widzieliśmy wszystko tylko my, rodzina albo pracownicy. To, że ktoś jest w jakiś sposób związany z którąś stroną postępowania, wcale z automatu nie podważa jego świadectwa. Sąd dokonuje oceny dowodów swobodnie i mówiąc najbardziej oględnie, daje wiarę tym, których historia bardziej się „klei”.

Właśnie dlatego ja często widzę problemy, tam gdzie Wy widzicie pewne zwycięstwo, a nadzieję, tam, gdzie waszym zdaniem jej nie ma. Jakby co #damyradę ;-).