Najbardziej martwimy się sytuacją kiedy to z nami ktoś chce się rozstać. Jednakże podobnie kłopotliwa jest sytuacja kiedy to my znaleźliśmy nową miłość i chcemy się jak najszybciej uwolnić;-).

Zapominamy, że faktycznie jesteśmy częścią firmy, a pracodawca związał się z nami nie ze względu na naszą cudowną osobowość, ale dla tego, że wnosimy istotny wkład do działania firmy i zastąpienie nas nie jest proste. A tu minęło nam trzy lata stażu pracy i mamy trzymiesięczny okres wypowiedzenia. Dodatkowo okazja pojawiła się na początku miesiąca, więc ponieważ okres wypowiedzenia kończy się z ostatnim dniem ostatniego miesiąca, to muszą czekać na nas niemal cztery… I nie chcą, bo w nowy miejscu potrzebni jesteśmy już, natychmiast!

I co tu robić? Jeśli po prostu uciekniemy, pracodawca może wręczyć nam dyscyplinarkę, za porzucenie pracy. Jeśli napiszemy, że rezygnujemy natychmiast – będzie to skuteczne ale pracodawca może nas pozwać o odszkodowanie w wysokości naszego wynagrodzenia za okres wypowiedzenia.

I tak źle, i tak nie dobrze. Więc pozostaje jak zawsze droga białego człowieka – czyli dogadać się. Obiecujemy, że przeszkolimy szybko kogoś na nasze miejsce ale niech skrócą okres wypowiedzenia do miesiąca. Albo jeszcze lepiej niech zwolnią nas z obowiązku świadczenia pracy.

Pracodawca bowiem wie, że z niewolnika nie ma pracownika. I na samą wieść, że chcemy odchodzić zaczyna się w nim rodzic paranoja, czy na do widzenia czegoś nie odwiniemy…