Słyszeliście zapewne o sprawie 6-letniej Elenki. Mieszkała razem z rodzicami we Włoszech. Tata był miejscowym, mama pochodziła z Polski. Pewnego dnia mama podjęła decyzję o rozstaniu i razem z córką wróciła do ojczyzny. W związku z powyższym, tata wszczął procedurę przewidzianą w konwencji dotyczącej cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę. Konwencja ta została sporządzona w Hadze w dniu 25 października 1980 r.
To szczególna umowa międzynarodowa, która została sygnowana przez Polskę i szereg państw na całym świecie dotyczy porwań rodzicielskich. Ma na celu zapewnienie niezwłocznego powrotu dzieci, bezprawnie uprowadzonych lub zatrzymanych w jednym z Umawiających się Państw oraz zapewnienie poszanowania praw do opieki i odwiedzin, określonych przez ustawodawstwo jednego Umawiającego się Państwa w innych Umawiających się Państwach.
Konwencja haska będzie miała zastosowanie do par mieszanych, w sytuacji kiedy jedno z rodziców postanowiło samowolnie zmienić kraj zamieszkania dziecka. Rodzic, który pragnie powrotu dziecka do kraju dotychczasowego zamieszkania, składa stosowny wniosek o nakazanie powrotu dziecka. Teoretycznie sprawa powinna zostać rozpoznana w terminie 6 tygodni od dnia złożenia wniosku. Chodzi o to, aby dziecko jak najszybciej znalazło się w swoim dotychczasowym kraju pobytu (co ma też minimalizować negatywne skutki zmieniania środowiska życia dziecka). Sąd miejsca do którego dziecko zostało zabrane nie orzeka o tym, z którym z rodziców dziecko powinno mieszkać (nie ma nawet do tego kompetencji). Jedynie nakazuje powrót dziecka do kraju w którym dotychczas zamieszkiwało. Po powrocie to tamtejszy Sąd będzie orzekał o tym, z kim dziecko ma zamieszkiwać i w jaki sposób realizować kontakty.
Sąd może odmówić wydania dziecka, jeśli od uprowadzenia upłynął już rok i zostanie ustalone , że dziecko przystosowało się już do swego nowego środowiska. Może w tym wypadku oznacza, że jest to okoliczność do rozważenia i sam fakt przystosowania się do nowego środowiska, nie jest okolicznością przesądzającą. Ma to o tyle duże znaczenie, że biorąc pod uwagę czas trwania takich postępowań, w przypadku automatycznej odmowy, konwencja byłaby w praktyce prawem martwym.
Aby nie dopuścić do wydania dziecka osoba, instytucja lub organizacja sprzeciwiająca się wydaniu dziecka, musi wykazać że osoba, instytucja lub organizacja opiekująca się dzieckiem faktycznie nie wykonywała prawa do opieki w czasie uprowadzenia lub zatrzymania, albo zgodziła się lub później wyraziła zgodę na uprowadzenie lub zatrzymanie.
Kolejną negatywną przesłanką jest istnienie poważnego ryzyka, że powrót dziecka naraziłby je na szkodę fizyczną lub psychiczną, albo w jakikolwiek inny sposób postawiłby je w sytuacji nie do zniesienia. Tylko bardzo ważna okoliczność – szkoda ta nie może być teoretyczna a sytuacja naprawdę musi być nie do zniesienia. Samo stwierdzenie, że dziecko zintegrowało się z nowym środowiskiem albo w kraju z którego wyjechało będzie miało gorsze warunki, co do zasady (kiedy prawnik chce powiedzieć, że diabeł tkwi w szczegółach używa takiego określenia) nie wystarczy (bardziej w temacie rozwinął się Sąd Najwyższy w postanowieniu z dnia 14 czerwca 2021 r. sygn. akt I CSKP 360/21).
Odmowa wydania dziecka może być również uzasadniona sprzeciwem samego dziecka, jeśli zdaniem sądu osiągnęło ono wiek i stopień dojrzałości, przy którym właściwe jest uwzględnienie jego opinii.
W tej konkretnej sprawie bulwersujące jest nie samo rozstrzygnięcie, a czas trwania postępowania. Nasze sądy działają tutaj bardzo ostrożnie i opierają się na opinii biegłych z OZSS lub psychologów. Sporządzenie opinii, rozpoznanie zastrzeżeń do niej – to trwa miesiące. W czasach pandemii nawet lata. A w międzyczasie argument o tym, że dziecko zaadoptowało się do nowego środowiska nabiera mocy i musi zderzyć się z argumentem, że w takiej sytuacji bezprawne zachowania będą niejako “nagradzane”.
I mało kto zwrócił uwagę na fakt, że sytuację dziecka bardzo pogorszyła matka. Postanowiła zignorować prawomocne rozstrzygnięcie sądu i na dobrą sprawę skazała sama dziecko na przechodzenie przez ból przymusowego egzekwowania rozstrzygnięcia. Zrozumienie, że dziecko ma dwoje rodziców uchroniłoby dziecko przed traumą asysty policji, kuratora i wynoszenia go z domu bez bucików…
Propozycje, aby jeszcze przeciągać tą procedurę przez tworzenie kolejnych barier egzekucji rozstrzygnięcia będzie prowadziło do potencjalnie gorszej traumy u dziecka, faktycznego skasowania z jego życia drugiego rodzica. Jak zawsze, kiedy musimy wybierać między złem a złem wybór nie jest prosty.