Która ze spraw karnych ostatnich lat „cieszyła się” w mediach największym rozgłosem? Moje typy to sprawy Katarzyny W., Marcina P. i Kajetana P.
Pomimo, że dane tych trojga są zanonimizowane, z łatwością można przytoczyć pełne nazwiska. Odnalezienie wizerunku też nie sprawia kłopotu.
Jak działa zatem w praktyce ochrona danych osobowych i wizerunku podejrzanych i oskarżonych? A może najpierw – na czym ona w ogóle polega?
Ochrona wizerunku i danych osobowych podejrzanych i oskarżonych wynika z zasady domniemania niewinności.
Polega na tym, że nie wolno publikować w prasie danych osobowych i wizerunku osób, przeciwko którym toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe, chyba że osoby te wyrażą na to zgodę.
Problem w tym, że w dobie internetu ochrona wizerunku i danych osobowych jest fikcją.
Wystarczy wpisać w wyszukiwarce internetowej „Kajetan”. Bez problemu odnajdą się zarówno nazwisko, jak i pełne zdjęcia.
O pomstę do nieba wołają też zabiegi brukowców, polegające na systematycznym zmniejszaniu paseczków zasłaniających oczy podsądnych. Trafiają się i takie smaczki jak „Jerzy K., syn Jana Kowalskiego” (przykład wymyślony).
Wszystkie powyższe działania mediów, które utrudniają obronę, i to obronę, która z uwagi na zainteresowanie mediów do łatwych nie należy, stanowią naruszenie dóbr osobistych podejrzanych, czy oskarżonych.
Nie pozostaje nic innego jak wszczęcie sądowej batalii. Pocieszające jest jednak, że Sądy coraz poważniej traktują tę ochronę i coraz częściej udaje się nam zakończyć walkę o zadośćuczynienie czy odszkodowanie pełnym sukcesem. A odszkodowania i zadośćuczynienia bywają coraz wyższe, tym wyższe im bardziej medialna jest sprawa. Oczywiście można również żądać usunięcia naruszeń, oraz przeprosin.