Stosunkowo niedawno opisałem kwestię wypadku w ruchu lądowym. Tytułem przypomnienia, wypadek drogowy ma miejsce wtedy, gdy w zdarzeniu drogowym osoba inna niż sprawca odniosła obrażenia ciała.

Jak wówczas napisałem, podstawą odpowiedzialności jest naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym. Oznacza to tyle, że w treści zarzutu wymieniona będzie norma ustawy Prawo o ruchu drogowym, która została złamana, a której złamanie doprowadziło do zaistnienia zdarzenia drogowego. Widać w tym miejscu, że analiza sytuacji powinna prowadzić od przyczyny do skutku. W praktyce Sądy działają inaczej, mianowicie znając skutek starają się do niego dopasować naruszenie określonej zasady, która wcale nie musi skutkować zaistnieniem wypadku. Taki tok procedowania stawia podejrzanego, a później oskarżonego w trudnej sytuacji procesowej.

Przyjmijmy, że kierowca porusza się z dopuszczalną prędkością administracyjną w obszarze zabudowanym, tj. 50 km/h. Dostrzega przed sobą bawiące się na chodniku dzieci. Zdaniem Sądu Najwyższego kierowca nie może poruszać się z maksymalną dopuszczalną administracyjnie prędkością, ponieważ przewidując możliwość wtargnięcia dziecka na jezdnię powinien móc doprowadzić do zatrzymania pojazdu praktycznie w miejscu.

Stanowisko to jest wyrazem nieprawidłowej – moim zdaniem praktyki – która sprowadza się do poszukiwania od skutku do przyczyny. Takie poszukiwanie jest łatwiejsze, ale niestety bywa zgubne, bo przecież wypadek może zaistnieć i bez naruszenia jakiejkolwiek reguły bezpieczeństwa.

Procesowo jest tym trudniej, że zgodnie z przyjętą linią orzecznicza polskich sądów, zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, to nie tylko te ujęte w przepisach, ale również takie, które kierowca powinien odczytywać w danej sytuacji stosując swoje doświadczenie.

W takiej sytuacji kierowca jest zmuszony udowadniać swoja niewinność, bo prokurator chętnie dopasuje sobie zasadę w ruchu, która została naruszona do zaistniałego skutku. A przecież, czy zawsze nietrzeźwość kierowcy rodzi odpowiedzialność za potrącenie pieszego? Oczywiście nie. Tyle, że fakt tej nietrzeźwości na tyle zasugeruje prokuratora, że przestanie być czujny i szukać przyczyny w nieprawidłowym zachowaniu pieszego, który wtargnął na jezdnię uniemożliwiając kierowcy wykonanie manewru obronnego. I to każdemu kierowcy, który znalazłby się w takiej sytuacji. Nawet trzeźwemu.

Skoro kierowca musi się bronić poprzez wykazanie, że jest niewinny, jak ma to zrobić? Nie sposób odpowiedzieć nie nakreślając najpierw jakie czynności dowodowe podejmowane są w ramach postępowania karnego w sprawie o wypadek drogowy.

Będą to: zeznania świadków, policyjny szlic sytuacyjny, oględziny pojazdów, nagrania z monitoringu, a także w znacznej części spraw – opinia biegłego ds. rekonstrukcji wypadków drogowych.

Prowadzenie samodzielnej skutecznej obrony w takich sprawach jest niemożliwe.

Na czym polega rola obrońcy w odniesieniu do każdego z dowodów, o tym niebawem.